niedziela, 30 września 2012

Prolog

   To był koniec... Wiedzieli o tym doskonale... Zgarbieni pod ciężarem zmęczenia patrzyli sobie prosto w oczy, analizując swoje szanse na wygraną.
   Czerwień naprzeciwko zieleni...
   Nareszcie nadszedł ten dzień... Dzień, na który obaj szykowali się od lat... I teraz, gdy nadszedł, byli sami. Nie było nikogo, kto oglądałby ich pojedynek -niezwykły pokaz mocy dwóch, równych sobie czarodziei. Mocy, która przeobraziła bliskie im obu miejsce w ruinę. Piękne mury pozostały jedynie wspomnieniem...
   Cisza tego miejsca była ogłuszająca, przytłaczająca. Nawet wiatr, nie miał odwagi opowiedzieć historii tego niegdyś wspaniałego zamku. Wszystko zamarło w oczekiwaniu na wynik pojedynku...
   A oni nadal stali oczekując na ruch przeciwnika. Obaj zdawali sobie sprawę z tego, że to zaklęcie będzie ich ostatnim. Musieli dobrze wybrać... Nie mogli pozwolić sobie na pomyłkę...
   "Żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje..."
   Szkarłat naprzeciwko szmaragdu...
   Patrzyli sobie prosto w oczy, szukając jakieś wskazówki, czegoś co zdradzi przeciwnika... Ale byli jak ślepcy... Byli zdani tylko na siebie... Nic nie mogło im pomóc... Nie teraz...
   Koniec jest bliski...
   W tym samym czasie zacisnęli ubabrane krwią palce lewej ręki na mieczu, a prawej, której mięśnie lekko drgały, na różdżce. Unieśli swoje artefakty... Byli pewni tego, co chcą zrobić... W ich oczach była determinacja i spokój...
   Bez względu na wszystko, to będzie koniec...
   Ich usta poruszyły się w tym samym momencie...
   Ciche szepty dwóch wrogów...
   Promienie wystrzeliły z różdżek mknąc w stronę przeciwnika... Wszystek zamarło w oczekiwaniu na zwycięzce... Zielony i czerwony promień mknęły w swoim kierunku aby spotkać się na samym środku... Walczyły ze sobą. Były zdeterminowane do tego by zapewnić swojemu panu zwycięstwo. Dwie ogromne siły tańczyły, co rusz wybuchając falami świetlistej energii, kąsając się błyskawicami. Wreszcie zaprzestały walki... Nie mogły zwyciężyć. Złączyły się...
   Świdrująca cisza dzwoniła im w uszach...
   Szmaragd i szkarłat.
   Obydwaj wpatrywali się z oczekiwaniem w świetlistą kulę... Wiedzieli, że coś poszło nie tak...
   Świetlista kula rosła, promieniując coraz to ostrzejszym światłem... Po chwili nie widzieli już ani kuli, ani siebie, ani ruin zamku. Pogrążeni w oślepiającej białej przestrzeni, starali utrzymać się na nogach... Byli sami. Zdani tylko na siebie... Czekali na to co nieuniknione...
   Nieznana siła ustała na chwilę, by powrócić kilka razy silniejszą...
   Szmaragdowooki poczuł jak coś uderza w niego zapierając mu dech w piersiach. Walcząc o haust powietrza, runął do tyłu czekając na spotkanie z twardym kamieniem...
   Harry!

1 komentarz:

  1. Prolog jest ciekawy i wydaje się, że to opowiadanie może być godne tego by odwiedzać Twojego bloga częściej :)
    Zapraszam do mnie gdzie pojawił się drugi rozdział.
    http://live-fast-dont-forget-us.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń